Widok deszczowej pogody po przebudzeniu się nie dodaje energii na cały dzień. Da się przywyknąć.
Dzisiaj za cel obrałem Calton Hill. Po drodze 2 cmentarze. Jeden zrobił na mnie wielkie wrażenie. Pominiki były na 2-3 metry. Nie robiłem zdjęć, bo było troche turystów i nikt nie cykał fotek, nie chciałem się wyróżniać.
Calton Hill bardzo mi się podobało. Przypomina Grecki Partenon (widziałem tylko na zdjęciach ;), tylko że jest to kilka kolumn i wieża widokowa obok. Widok jest bardzo piękny. Widac cały Edynburgh, Góre, którą wczoraj zdobyłem i tą która jeszcze jest przede mną ;)
Najelpsze jest to, że Szkoci wogóle nie przemują się deszczem. Zmokłem cały a oni spacerowali bez przerwy.
Nie przejmując się deszczem udałem się na Princes Street. Szkoci grający na dudach, kierowcy piętrowych autobusów mijający się na centymetry z innymi uczestnikami ruchu, kilkadziesiąt ławek (wszystkie mają swych "właścicieli") nawet jest polski akcent MIETEK KOMINEK ;) , "pomnik z kwiatów" Nelsona Mandeli, Museum on the Mound, angielskie budki telefoniczne, Oceanarium, znowu fotki Pałacu Królowej i powrót do domu. Ciągle pada...
Wieczorne, deszczowe wyjście na miasto. Obeszliśmy dookoła zamek, królików było pełno. Warto je ujrzeć w centrum miasta :)